Każdy mały czy duży zna nieporadnego misia o bardzo małym rozumku. Twórcą opowiadania o misiu Kubusiu jest Alan Aleksander Milne. Pierwsza książka o Kubusiu ukazała się w 1926 roku. Od tamtego czasu dzieła pisarza przetłumaczono na kilkanaście języków i sprzedano w nakładzie ponad 7 milionów egzemplarzy. Brytyjski autor napisał przygody małego misia i jego przyjaciół dla swojego syna Christophera. Jedna z zabawek dziecka - pluszowy miś Winnie stał się pierwowzorem dla Kubusia.
Druga książka o misiu-łakomczuchu, ukazała się w 1928 roku. Obydwie części przetłumaczyła Irena Tuwim, siostra poety Juliana Tuwima. To ona właśnie nazwała misia Kubusiem Puchatkiem. W angielskiej wersji nazywał się Winnie-the-Pooh. Tłumaczce zawdzięczamy także powiedzonka "małe co nieco" i "to, co tygrysy lubią najbardziej". Kubuś Puchatek jest chyba najbardziej kochanym przez dzieci misiem na świecie. Dlatego zapraszam do poczytania:
– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
– Nic wielkiego – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
– A ty jak się masz? – spytał Puchatek.
– Nie bardzo się mam – odpowiedział Kłapouchy. – Już nie pamiętam czasów, żebym jakoś się miał.
Czuję się mniej więcej tak, jak ktoś, kto bujał w obłokach i nagle spadł.
I gdy Królik zapytał: – Co wolisz, miód czy marmoladę do chleba? – Puchatek był tak wzruszony, że powiedział: – Jedno i drugie. – I zaraz potem, żeby nie wydać się żarłokiem, dodał: – Ale po co jeszcze chleb, Króliku? Nie rób sobie za wiele kłopotu.
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było.
– Jaki dziś dzień? – zapytał Puchatek.
– Dziś – odpowiedział Prosiaczek. Na to Puchatek:
– To mój ulubiony dzień.
Jest Biegun Południowy i jest chyba jeszcze Biegun Wschodni i Zachodni, choć ludzie nie lubią o nich mówić.
Jestem Misiem o Bardzo Małym Rozumku i długie słowa sprawiają mi wielką trudność.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
– Jeśli chodzi o mnie – gderał Kłapouchy – to nie znoszę tego całego mycia. Nowoczesna bzdura, i tyle.
Jeśli spadniesz na kogoś, nie wystarczy powiedzieć, że nie chciałeś. W końcu ten ktoś też wcale nie chciał, żebyś na niego spadał.
Jeśli wskutek nadmiernego jedzenia utkniesz w drzwiach frontowych czyjegoś domku, będziesz zmuszony pozwolić swemu gospodarzowi używać twoich tylnych łapek zamiast wieszaka na ręczniki. Cóż, tak to bywa.
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale.
Kiedy zawołasz do króliczej norki: Hej, jest tam kto?, a głos z wnętrza odpowie: Nie!, to znaczy chyba, że nie jesteś mile widziany.
– Kubusiu, jak się pisze MIŁOŚĆ?
– Prosiaczku, MIŁOŚĆ się nie pisze, MIŁOŚĆ się czuje.
Lubię rozmawiać z Królikiem, bo Królik mówi wyraźnie o rzeczach wyraźnych, jak na przykład: Już pora na śniadanie lub Misiu, zjedz co…
Mam w spiżarni dwanaście garnczków, które wołają mnie już od godziny.
Miałbym pewien pomysł, ale nie myślcie, żeby był bardzo dobry.
Miałem zamiar zmienić koszulkę, ale zmieniłem zamiar.
Myślenie nie jest łatwe, ale można się do niego przyzwyczaić.
Nie dziw się, jeżeli jutro spadnie porządny grad, rozszaleje się zamieć i licho wie co. To, że dziś jest ładnie, jeszcze nic nie znaczy. To jest zaledwie jakiś ślad pogody.
Nie widziałem Maleństwa już dosyć długi czas i jeśli go dzisiaj nie zobaczę, to ten czas będzie jeszcze dłuższy.
– Powiedz, Puchatku – rzekł wreszcie Prosiaczek – co ty mówisz, jak się budzisz z samego rana?
– Mówię: „Co też dziś będzie na śniadanie?” – odpowiedział Puchatek. – A co ty mówisz, Prosiaczku?
– Ja mówię: „Ciekaw jestem, co się dzisiaj wydarzy ciekawego”.
Puchatek skinął łebkiem w zamyśleniu.
– To na jedno wychodzi – powiedział.
– Prosiaczku, nie masz ani krzty odwagi!
– Niełatwo jest być odważnym – odparł Prosiaczek, lekko pociągając noskiem – kiedy jest się tylko Bardzo Małym Zwierzątkiem.
Przyjacielu, jeśli będzie ci dane żyć sto lat, to ja chciałby żyć sto lat minus jeden dzień, abym nie musiał żyć ani jednego dnia bez ciebie.
Pszczoły bzykały podejrzliwie, jak to one mają w zwyczaju.
Puchatek spojrzał na obydwie łapki. Wiedział, że jedna z nich jest prawa, i wiedział jeszcze, że kiedy już się ustaliło, która z nich jest prawa, to druga była lewą, ale nigdy nie wiedział, jak zacząć.
– Puchatku?
– Tak Prosiaczku?
– Nic, tylko chciałem się upewnić, że jesteś.
Są tacy, co mają rozum, a są tacy, co go nie mają, i już.
Sztuka dawania podarunku polega na tym, aby ofiarować coś, czego nie można kupić w żadnym sklepie.
W parę godzin później, gdy noc zbierała się do odejścia, Puchatek obudził się nagle z uczuciem dziwnego przygnębienia. To uczucie dziwnego przygnębienia miewał już nieraz i wiedział, co ono oznacza. Był głodny.
– Widziałem dziś słonia, Prosiaczku
– I ja też widziałem słonia, tylko nie wiem, czy to był słoń.
Wiesz, Prosiaczku… miłość jest wtedy… kiedy kogoś lubimy… za bardzo.